czwartek, 1 września 2011

Nocne łazikowanie......

Wieczorem poszliśmy na spacer , zobaczyć co to tak nam majaczy w drzewach, w oddali...ni kapliczka ni kościółek...okazało się, że kościółek, nawet było ogłoszenie, że msza o 10.00 w niedzielę! Pochodziliśmy, parę fotek zrobiliśmy i......




......... i właśnie późnym wieczorem, a raczej w nocy kapnęłam się, że zgubiłam aparat fotograficzny. No  nie cyfrówkę, ale takiego zwykłego Panasonica "małpę"  z filmem i paroma zdjęciami (robię jeszcze takie zdjęcia :)). Spacer był długi....i tak naprawdę było robionych wiele zdjęć na dwa aparaty. Nie wiadomo, gdzie go zgubiłam, opcji wiele...poszłam spać, zła sama na siebie.  Na drugi dzień wytłumaczyłam sobie zgubę i dałam spokój...przecież nie znajdę aparatu !!!
Wieczorem jednak, przy okazji podjechaliśmy autem pod kościółek, tak dla świętego spokoju i co....jeszcze 5 minut i Czesi odjechaliby z moim aparatem ;)
Jak zajechaliśmy to od razu zapytałam, czy nie spotkali tu takiego płaczącego aparatu fotograficznego, bo ja gapa zostawiłam go na całą noc i cały dzień....uśmieli się po pachy i aparat wrócił do mnie. Wniosek! Kościółek w czasie wakacji oglądają i zwiedzają raz na dzień albo Polacy albo Czesi, dzięki czemu aparaty zgubione odnajdują się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz