poniedziałek, 12 września 2011

Wielkie obżarstwo.......

Wczoraj mój M! wymyślił....jedziemy kierunek Żory na" Święto kołocza". Będą częstować, to pojemy ciasta, zobaczymy coś nowego, może będą stoiska z rękodziełem. Tak połechtana, że mój M! dba o to bym była z innymi pracami na bieżąco......jedziemy , jasne.....
Święto było organizowane po raz pierwszy, duży namiot, tam stoiska, Koła Gospodyń wystawiły swoje kołocze do konkursu......ciasta z makiem, drożdżówki, serniki  mniam... mniam.... O godz. 16.oo Komisja wielka posmakuje, wystawi ocenę, a Panie będą częstować. Kawą częstował Sponsor {Mokate} wystawił jeden (aż!!!) jeden ekspres i siurał ta wodą do firmowych kubeczków, kolejka jak za komuny, a ekspres co rusz odmawiał posłuszeństwa. Postaliśmy, postaliśmy ...kawy się nie napiliśmy.  No nic, mamy jeszcze czas do ogłoszenia wyników, to chociaż pokosztujemy ciasta, kupiliśmy wodę mineralną i jeszcze jakiś napój co by było czym te ciasto popić, bo jak nas będą częstować......już widziałam oczami wyobraźni i o rety!!! ja tyle nie zjem! Postaliśmy, posłuchaliśmy piosenek, bo co rusz był występ, a to śpiewaczy, a to kabarecik...a to dzieci.....
Zdjęcia zrobiłam wcześniej......






















 i występy.......





 i wystrojone stoły......









Po  przejściu Komisji...nie wiem co się stało, ale nagle tłum ludzi ruszył na stoły, nagle pojawiły się reklamówki, pudełka po butach, plastikowe pojemniki i huuuuuuuuuuurrrrrrrrrrraaaaaaaaa to była istna BITWA o  kawałek ciastka! Staliśmy zszokowani.......jak nas szok opuścił,  mowę przywróciło ruszyliśmy w poszukiwaniu "WC", no bo tak woda wypita i się zachciało ;)...ale Organizator zapomniał o postawieniu "wc"...,gdzie te Panie z Koła Gospodyń chodziły po odsiedzeniu tylu godzin w dusznym namiocie, a artyści, a ludzie, którzy tłumnie przybyli na bitwę kołaczową!
W sumie nie żałuję wyjazdu, napatrzyłam się do woli na ciasta różnorakie, Panie z Kół Gospodyń (jak robiłam zdjęcia) były bardzo miłe, dzieliły się przepisami, ale cóż kajetu nie miałam, nic nie zapisałam, nie skosztowałam, palców nie oblizałam....i wyników nie usłyszałam, bo byłam zaangażowana  w szukaniu  durnowatego Toy -Toya.....
Ale to nie koniec niedzielnej przygody cdn......

3 komentarze:

  1. Napatrzyłam się na te cicha, aż mi ślinka cieknie, lecę coś upiec......

    OdpowiedzUsuń
  2. No się naoglądałaś, oko nacieszyłaś, w kolejce ostałaś .... a z żarcia nici....
    Ja dzisiaj kosztowałam weselnych (od sąsiadki syna), dobre były tylko trochę mało...
    Dasia, dotarło ta moja odrobina?
    Z gazdowskim pozdrowieniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze tylko smaku narobiłaś,aż mi ślinka cieknie tyle smakołyków i ozdoby hoho wszystko śliczne tylko pozazdrościć :)pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń